czwartek, 11 października 2012

XX

Dlaczego nie chciał, abym był z Mattem?
Dlaczego płakał wtedy, w toalecie?
Wbijałem niebieskie tęczówki w sufit, zadręczając się tymi i wieloma innymi pytaniami. Nie rozumiałem. Jak na osobę - nieskromnie mówiąc - dość inteligentną, nie potrafiłem tego pojąć. Przygryzałem wargę mocno, do białości. Z pozycji siedzącej opadłem na plecy, zaraz przekręcając się na brzuch. Było późno, ale nie umiałem zasnąć. Nie mogłem poprostu, mimo iż mój organizm był zmęczony. Pytania kołotały się po mojej głowie, a ja nie potrafiłem znaleźć na nie odpowiedzi. I to mnie męczyło. Tylko czemu...?
Mijała minuta za minutą, godzina za godziną... bezsenna noc ciągnęła się w nieskończoność.
***
Rano obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. I ze zdziwieniem stwierdziłem, iż coś mnie obudziło
- Shishuu, śniadanie. - usłyszałem łagodny głos Uchyliłem powieki, w drzwiach stała pielęgniarka, uśmiechając się życzliwie.
- Proszę, chodź do stołówwki, zaniedługo się kończy wydawanie posiłków. A potem pójdź do pokoju spotkań. Masz gościa.
Zacząłem się więc ubierać. Ciekawiło mnie, komu chciałoby się tutaj do mnie fatygować. Po umyciu się, ubraniu i zjedzeniu kanapek w stołówce, skierowałem się do pokoju, w którym czekał ktoś na mnie.
Nie spodziewałem się tutaj moich rodziców zastępczych, dlatego tez nie zdziwiłem się, gdy ich tu nie zastałem. Ale osoba, która przyszła, zdziwiła mnie tym. To było pozytywne zdziwienie. Na krześle czekała na mnie Cate, ruda dziewczyna z intensywnie zielonymi oczami. Znaliśmy się z teatru, byliśmy w jednej trupie. Przyjaźniliśmy się, owszem, ale nigdy bym nie pomyślał, że to ona tu przyjdzie. Uśmiechnęła się.
- Shishuu! - powiedziała wesoło. - Ojej... jesteś blady jak ściana!
Zaśmiałem się.
- Cześć Cate. Zawsze taki byłem.
- Ale nie do tego stopnia.
Zapadła cisza, nie na długo jednak.
- Wiesz... byłabym wcześniej, ale dopiero od kilku dni ja i cała reszta dowiedzieliśmy się o tym, co się stało. W ogóle co ty sobie myślałeś, chcąc popełnić samobójstwo? Nie jest to teoretycznie moja sprawa, ale gościu, dobrze wiesz, że premiera zbliża się wielkimi krokami! Jak my mamy znaleść w tak krótki czas kogoś za ciebie?!
Westchnąłem spuszczając oczy.
- Zostawiłem was na lodzie... wiem, to złe, nie powinienem. Przepraszam. - mruknąłem, nieco zawstydzony. - Wyjść stąd raczej nie zdażę na czas...
- Nie zdążysz. A po za tym... martwiliśmy się.
Spojrzałem na nią po chwili, z delikatnym uśmiechem na ustach.
- ...dziękuję. Za to, że przyszłaś. Jako jedyna.
- Nie jako jedyna! Inni też chcieli wpaść, Chris, Jake, Mike, Candy, Stella... ale można tutaj odwiedzać tylko pojedynczo.
I... dalej rozmawialiśmy. To znaczy ona głównie opowiadała, jak tam próby, co u innych... słuchałem uważnie, chłonąc każde jej słowo.
Chciałem już wyjść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz