niedziela, 12 sierpnia 2012

X

Siedząc pod ścianą mojego białego więzienia przytulałem misia, którego znalazłem wczoraj. Nie czułem się źle, nawet nuciłem wesoło pod nosem, palcami gładząc mięciutkie futerko pluszaka. Odkąd wyszedłem ten jeden raz na zewnątrz, było ze mną lepiej. To podniosło mnie na duchu, sprawiło, że czułem się o niebo lepiej, niż do tej pory w tym miejscu. Oblizałem suche usta, wtuliłem twarz w plecki misia.
Zaraz potem usłyszałem pukanie, do pomieszczenia wszedł Mitchell. Skinął głową na dzień dobry.
- Widzę, że prezent ci się podoba. - powiedział i uśmiechnął się.
- Uhm... to od ciebie? - zapytałem cicho. Ach, no tak... lekki zapach papierosów.
- Tak. Za postępy jakie robisz. A po za tym, pluszaki ponoć chronią przed koszmarami.
Uśmiechnąłem się do niego radośnie i ponownie wtuliłem się w miękkie futerko.
- Dziękuję!
Usiadł na brzegu mojego łóżka, poprawił długie włosy.
- Więc... o czym są twoje koszmary? - zapytał ostrożnie.
- ...gwałty, morderstwa, wypadki śmiertelne... zawsze jest płacz, krzyk, dużo krwi... i szyderczy śmiech. Co noc. Rzadko kiedy zdarza się, że nic mi się nie śni, a jeszcze rzadziej, że to cos przyjemnego. - mruknąłem niepewnie. Nie puszczałem mojego pluszowego przyjaciela, cały czas się do niego przytulałem, kuląc przy okazji bardziej. Wspomnienia bolały, jak żywe, świeże... mimo tego, iż minęło od nich kilka lat, przeżywałem to zawsze tak samo. Nie potrafiłem zapomnieć, odsunąć tego w najdalszy kąt swego umysłu.
- Od dawna?
- Trzech lat.
Skinął głową, a ja uśmiechnąłem się ponuro, obejmując mocniej pluszaka. Przymknąłem powieki i zatopiłem się w lekkim zapachu papierosów. Zaczynałem się chyba powoli uzależniać.
- Próbowałeś coś z tym zrobić?
- Tak. Brałem tabletki różnego rodzaju, chodziłem na dziwne spotkania, ćwiczyłem umysł... w końcu jedynym sposobem, jaki okazał się być skuteczny, było zwyczajne unikanie snu.
- To niezdrowe.
- Ale skuteczne. Nie budzę się co rano z płaczem i chęcią popełnienia samobójstwa.
Mitchell westchnął ciężko i zamyślił się.. ja zaś wbijałem w niego niebieskie tęczówki.
- Kiedy znowu będę mógł wyjść? - zapytałem cicho, niepewnie. - Było tak przyjemnie...
Spojrzał na mnie.
- Jutro. Będziesz częściej wychodził, widzę, że me to na ciebie pozytywny wpływ. Rozluźniłeś się.
- Taak... - szepnąłem i spojrzałem mu prosto w oczy. Przygryzłem wargi, położyłem się na ziemi i znowu przytuliłem misia do siebie.

1 komentarz:

  1. Łał. Ta historia strasznie mnie wciągnęła. Cudo. Jestem dopiero przy 10 części, a tak mi się spodobała że nie wiem. Dobra robota, idę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń