wtorek, 25 grudnia 2012

XXII

Wyszliśmy. Rozejrzałem się i ruszyłem ścieżkami wgłąb parku. Mitchell szedł za mną.
Śnieg powoli zaczynał topnieć, słońce było dość wysoko na niebie – dość wysoko oczywiście jak na tę porę roku. Wiosna zbliżała się wielkimi krokami, było coraz cieplej. Premiera przedstawienia pewnie miała być za niedługo… a może już była, a mnie na niej nie było? Możliwe.
- Który dzisiaj mamy? – zapytałem, zerkając na psychiatrę.
Mitchell zerknął za zegarek.
- Dwudziesty marca. Czemu pytasz?
- Dwudziestego trzeciego miałem wziąć udział w premierze przedstawienia w Teatrze Imperialnym…
Zmarszczył brwi.
- Z grupy „Maska Zdrajcy”?
Pokiwałem głową.
- Skąd wiedziałeś?
- Mam na nią bilety z bratem. Jesteś tam aktorem?
- A nie widać? Mogę na nią iść z wami? Mam wejście za darmo, z racji, iż to moja grupa teatralna… a chciałbym zobaczyć, jak im pójdzie beze mnie.
Zamyślił się, wkładając donie do kieszeni kurtki, więc przez chwilę szliśmy w ciszy.
- Ale na noc musiałbyś zostać u mnie w domu. Do psychiatryka nie wpuszczają po dwudziestej pierwszej.
- Nie ma problemu. Proszę…
Westchnął cicho, przymknął oczy.
- Niech będzie. Postaram się załatwić ci przepustkę.
- Dziękuję! – przytuliłem go mocno. To wiele dla mnie znaczyło, cieszyłem się, że ich wszystkich zobaczę. Ciekawiło mnie też, kto mnie zastąpi.
- Wracamy? – zapytał, patrząc na mnie rozbawiony. Puściłem go zakłopotany.
- Tak… – i zawróciliśmy, idąc do psychiatryka. – Jaki jest twój brat? Opowiesz mi o nim?
Zaśmiał się.
- Nie mam o czym. To bliźniak.
- Na pewno jesteście różni.
- Jesteśmy, to fakt… – uśmiechnął się – Ma na imię Damien. Jest tym starszym bliźniakiem, szczęściarz. Wykazuje objawy uzależnienia od kawy i papierosów. I ma psa oraz cztery koty.
- …chyba z tobą je ma?
- Nie, ja mam drugiego psa i kocicę w ciąży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz